Strona:PL X de Montépin Podpalaczka.djvu/76

Ta strona została przepisana.

jej nie powstrzyma; skoro nadejdzie, zaprowadzę ją do siebie wraz z dzieckiem, następnie wyjdę i zrobię, co postanowiłem.
Idąc, wytężał wzrok w ciemnościach, mając nadzieję, że że przy świetle błyskawicy ujrzy sylwetkę nadchodzącej kobiety. Nic nie dopatrzył. Przybywszy na miejsce, przez się oznaczone, zaczął przechadzać się wzdłuż i wszerz, pożerany gorączką oczekiwania.
Żadne pióro nie zdoła opisać, co się działo natenczas w mózgu tego człowieka. „Burza pod czaszką“ — jak powiedział jeden z największych poetów naszego wieku.
Uderzyła jedenasta. Najlżejszy nawet szelest nie dobiegał uszu nadzorcy.
Uderzył nogą o ziemię z wściekłością.
— Jest więc tam — rzekł — nie chce odjechać ze mną. Ha! skoro tak... — Tu-przerwał, położył rękę na czole, po którem spływały grube krople potu, i mówił dalej:
— Przyjdzie, czy nie przyjdzie, działać będę... Nie kocha mnie... Tem gorzej dla niej... Pogardza mną! — Tem gorzej dla niej... Odrzuca majątek... Tem gorzej dla ciebie, szalona! Zrobię, com postanowił, gdyby nawet.# — Tu przerwał znowu, a potem drżąc, wyszeptał zcicha:
— Lecz mój list? Jeśli go ona pokaże? Jeśli znajdą go u niej?
— Eh! czegóż wreszcie dowieść może ten mój list? — odrzekł po chwili. zamyślenia. — Niczego! Któżby mnie śmiał posądzać? Kto poważyłby się rzucić na mnie oskarżenie? Nikt! Zresztą przedsięwezmę środki ostrożności, aby odwrócić najlżejsze nawet poszlaki. Zamiast odjechać jutro na obczyznę, zaczekam chociażby i miesiąc, jeśli trzeba. Czas nie będzie mi się wydawał zbyt długim przy posiadaniu tego, co mieć pragnę.
Burza szalała całą siłą. Deszcz lał potokami.
Uderzyło pół do dwunastej.
— Odejdźmy! — mruknął nadzorca. — Joanna już nie przyjdzie, to pewna. Czepia się tego domu, z którego ją wypędzają, i który stanie się wkrótce garścią popiołu! Na moją