Strona:PL X de Montépin Podpalaczka.djvu/762

Ta strona została przepisana.

Wejście Edmunda Castel, przerwało rozmowę, jaka torturowała Lucyana. Opuściwszy we czterech pracownię, wsiedli do powozu, jadąc do Bulońskiego lasku.

XXII.

Obiad w pałacu, przy ulicy Murillo, miał być przygotowanym na siódmą godzinę. W domu tak dostatnio zaopatrzonym, jak dom Harmanta, dość było wydać rozkazy kierującemu kuchnią, by na razie utworzyć najwykwintniejszy obiad. Nie brakło czasu ku temu, jako też i środków zarówno i kucharz przyrzekł wytworzyć cuda, według dań, wskazanych przez córkę milionera.
Marya, kołysana słodkiemi złudzeniami, czuła się nad wyraz szczęśliwą. Niecierpliwość z jaką oczekiwała swe go przyszłego małżonka, ojca i zaproszonych przyjaciół zadowoloną została nareszcie. O wpół do siódmej powóz wjechał w pałacowy dziedziniec.
Dziewczę z rozpromienioną twarzą, uśmiechem na ustach wybiegło na najwyższy stopień wschodów, ku przyjęciu przybyłych. W kilku godzinach odzyskała nagle utracone siły.
Edmund Castel wstępował raz pierwszy w progi pałac, przemysłowca. Panna Harmant, ująwszy go pod rękę, pokazywała salony, a nadewszystko galeryę obrazów, jakie dotąd kierowana wskazówkami artysty zgromadzić zdołała.
Zaledwie owa wędrówka wewnątrz pałacu się ukończyła, wszedł kamerdyner świątecznie ubrany, oznajmując z ministeryalną powagą, iż obiad na stole. Uczta odbyła się dość wesoło, mimo, iż widniał pewien odcień przymusu na Harmancie, Lucyanie i Edmundzie.
Po obiedzie przeszli wszyscy do małego salonu, gdzie podano kawę, likiery i cygara. Około dziesiątej Harmant kazał podać sobie papier i pióra, a siadłszy obok Jerzego przy małym stoliku, rzekł do niego: