— A to, że Lucyan Labroue dziedziczy majątek po żonie, wrazie, gdyby ta zmarła bezdzietnie.
— Zastrzeżenie to niepotrzebne — rzekł Jerzy — wynika ono samo ze wspólności majątkowej. Dobrze jednak, sądzę, byłoby ocenić zaraz wartość gruntów w Alfortville.
— Połóż pan cenę dwieście tysięcy franków.
— Lecz panie... nie warte one są tyle... — ozwał się Labroue...
Harmant dokończyć mu nie pozwolił.
— Proszę napisać to... — rzekł — oceniam je na dwieście tysięcy franków i jestem pewien, że się nie mylę.
Darier po zapisaniu powyższego szczegółu, począł czytać głośno projekt ślubnego kontraktu, nakreślony jasno, treściwie, jakiemu najbieglejszy notaryusz nie znalazłby nic do zarzucenia.
Edmund Castel słuchał, obserwując ukradkiem oblicze milionera, które mu się wydało być do tego stopnia spokojnem, iż się zawachał w swych podejrzeniach.
— Nie podobna, ażebym się mylił — myślał jednocześnie. — Gdyby ów człowiek nie był rzeczywistym Pawłem Harmant, nie śmiałby działać z tyle zuchwałą odwagą. Mimo to wszystko będę się starał rozjaśnić moje powątpiewania.
Odtąd, zaprzestano mówić o interesach, rozmowa inny obrót przybrała. Około dwunastej, artysta dał znak do rozejścia się.
— Nie zapominajcie, panowie — rzekł Harmant — że podpisanie kontraktu, nastąpi od dziś, za dni piętnaście... W dniu tym, będziemy oczekiwali na was z obiadem, poczem wieczorem nastąpi bal u mnie. Przyślę wam zaproszenia, dla was i dla waszych przyjaciół.
Przy pożegnaniu, Marya, podając rękę Lucyanowi, wyszepnęła z cicha:
— Do jutra... nieprawdaż? przy śniadaniu...
— Tak pani... — rzekł Labroue, składając pocałunek na jej ręku.
Strona:PL X de Montépin Podpalaczka.djvu/765
Ta strona została przepisana.