Perrin, której uderzające podobieństwo z Joanną, takie na nim sprawiło wrażenie, kto wie, czyli to nie jest taż sama Joanna, kryjąca się pod przybranem nazwiskiem? Ach! czyliż nigdy nie zaznani spokoju?.. — jęknął z rozpaczą — czyż wiecznie bojaźń i trwoga będą spędzały sen z moich powiek?
Tu wstawszy, przystanął w zadumie.
— Bojaźń? — powtórzył — ależ to szaleństwo!.. Czegóż miałbym się obawiać? Nazywam się Paweł Harmant... posiadam legalne papiery jakie przedstawię każdemu, ktoby mi się ważył powiedzieć:
— Jesteś Jakobem Garaud, nie! nie... Jakób Garaud zmarł!.. Jakób Garaud nie istnieje. Jeden tylko z żyjących ludzi zna prawdę, a tym człowiekiem jest Owidyusz Soliveau. Za zbyt jednak ściśle jest on ze mną związany zbrodnią i interesem, aby mógł świadczyć przeciw mnie. Śmiało więc... prowadźmy sprawę do końca z odwagą... Trwoga, byłaby tutaj szaleństwem! Nie obawiam się nikogo... tak... niczego się nie obawiam!
Wyszedłszy z pałacu przy ulicy Murillo, gdzie pozostawiamy Harmanta w trwodze i niepokoju, Lucyan zatrzymał na chwilę Edmunda Castel.
— Cóżeś pan uczynił? — zapytał drżącym głosem — dokąd mnie na Boga prowadzisz?
— Tam. gdzie iść niechciałeś, drogi przyjacielu, a gdzie majątek cię czeka... — odparł krótko artysta.
— Ależ ja nie mogę zaślubić tej umierającej dziewczyny, już prawię na pół umarłej!
— Nie przesadzajmy... panna Harmant może wyzdrowieć...
— Nigdy! pan jesteś przekonanym, iż to nie nastąpi.