— Skrytość twoja w tym razie przykrość mi sprawia, mój opiekunie — rzekł Jerzy. — Widzę, że nie masz do mnie zaufania.
— Mój drogi chłopcze, ty, który jesteś adwokatem, wiedzieć powinieneś i wiesz zapewne, że nieraz wystarczy drobnostka dla wyświetlenia prawdy. Jeden wyraz, gest, milczenie, zmarszczenie czoła, rzut oka niespokojny albo lękliwy, naprowadza na ślad daremnie dotąd szukany. Zdaje mi się właśnie, żem ów ślad odnalazł, twierdzić jednak napewno nie mogę. Wierzę w to niezachwianie, iż Jakób Garaud nie umarł, on żył w New-Yorku... a jeżeli tak jest, Harmant znać go powinien.
— Ależ to nic nie ma wspólnego z małżeństwem Lucyana...
— Wszystkie drogi są dobre, które prowadzą do celu...
— Nie chcesz wyjawić mi prawdy, nie nalegam przeto — rzekł Jerzy. — Zachowaj tajemnicę, gdy taka twa wolu. Jedyną rzeczą, jakiej gorąco pragnę, jest, ażebyś mógł ocalić to biedne niewinne dziewczę, Łucyę Fortier, które płacze z sercem złamanem i które umrze z rozpaczy, dowiedziawszy się o małżeństwie Lucyana. Masz-li nadzieję, że będziesz to mógł uczynić?
— Kto dożyje, zobaczy!... — odparł artysta. — Przybyli na stacyę fiakrów. Edmund wrsiadł do powozu i pożegnawszy Jerzego, udał się na ulicę Assas, do swego mieszkania.
Nazajutrz rano służący doręczył mu kopertę zapieczętowaną, przyniesioną przez posłańca. W kopercie tej znajdował się protokół, sprzedany Owidyuszowi przez Pauła Duchemin z akt merostwa w Joigny.
Edmund Castel czytał ów papier z uwagą.
— Aby otrzymać podobny dokument — wyrzekł po długiem zamyśleniu — potrzeba było dostarczyć właściwych dat i nazwisk, bez tego daremnemi byłyby poszukiwania. Paweł Harmant znał więc te daty i nazwiska, które wymienił. Oto co staje się dlań niebezpiecznem... Sam nie wyjeżdżał z Pa-
Strona:PL X de Montépin Podpalaczka.djvu/770
Ta strona została przepisana.