Strona:PL X de Montépin Podpalaczka.djvu/772

Ta strona została przepisana.

Każdego rana udawała się do piekarni Lebreta, udzieliwszy wprzód biednemu dziewczęciu porcyę lekarstwa, przepisanego przez doktora. Po ukończonem roznoszeniu chleba wracała do loża chorej, czuwając nad nią z niewysłowionem staraniem, aż do chwili, w której obowiązek wzywał ją znowu na ulicę Delfinatu.
W czasie nieobecności Joanny zastępowała ją przy chorej odźwierna tegoż domu, dobra, usłużna kobieta. Roznosicielka przepędzała noce we łzach i modlitwie, nie zamykając oczu na chwilę, nie myśląc bynajmniej dla siebie o spoczynku. Wreszcie po upływie czterech dni śmiertelnej trwogi, doktór oznajmił, iż minęło niebezpieczeństwo i rozpoczyna się rekonwalescencya.

XXIV.

Joanna odetchnęła z ulgą nareszcie.
Teraz to przypomniała sobie o przeszłości, która omal nie poprowadziła Łucyi nad brzeg mogiły; przypomniała sobie o ludziach, którzy zobelżywszy to dziecię, omal go nie zabili: przypomniała, iż potrzeba jej pójść do adwokata Barier, aby oddać mu papiery, znalezione w kopercie.
Joanna o tem wszystkiem zapomniała, podczas gdy życiu jej córki groziło niebezpieczeństwo. Obecnie, gdy złe minęło, należało rozpocząć kroki w celu ukarania tych, którzy wyjawieniem wyroku, wydanego niegdyś przeciwko matce, sprawili tyle boleści niewinnemu dziewczęciu i zdruzgotawszy jej szczęście, przyprowadzili je do nędzy. Obliczywszy datę, w której według wskazówek starej służącej, Jerzy powrócić miał do Paryża, Joanna postanowiła pójść do niego w nadchodzący poniedziałek i w dniu tym, po ukończonem roznoszeniu chleba, udała się ze znalezionemi papierami na ulicę Bonapartego.