Strona:PL X de Montépin Podpalaczka.djvu/775

Ta strona została przepisana.

szanowaniem, pośpieszam dodać jednakże, iż gdybym kiedy zdołał być jej w czem użytecznym, czułbym się szczęśliwym, mogąc spłacić dług mojej wdzięczności. Pozwól mi pani uczynić to, proszę, a zostanę ci mocno obowiązanym.
— Dobrotliwe pańskie wyrazy — dodają mi odwagi — odrzekła Joanna, ośmielając się coraz więcej wobec młodego człowieka. — Będę prosiła pana o radę.
— Usiłowaniem mojem będzie okazać się godnym jej zaufania. O cóż chodzi?
— Nie o mnie, panie, ale o biedną, młodą sierotę, bardzo nieszczęśliwą...
— Gotów jej jestem dopomódz z całego serca — odpowiedział Darier, coraz silniej przejęty głosem roznosicielki. — W czemże użytecznym być mogę?
Nadeszła chwila tak niecierpliwie od dni sześciu oczekiwana przez tę biedną kobietę. Wzruszenie jednak obezwładniało ją, myśli jej się mieszały.
— Boże mój! — wyjąknęła; — idąc tu, przygotowałam sobie wszystko, co mam powiedzieć... i otóż teraz nic nie wiem... w głowie mi się zaciemnia.
— Spocznij pani chwilę... uspokój się... zbierz swoje wspomnienia, a wszystko z łatwością mi wytłumaczysz.
Joanna przez kilka sekund pogrążyła się w milczeniu.
— Czy można, panie, bez naruszenia prawa, napiętnować dziecko zbrodnią jego matki? — nagle zapytała. — Czy można bezkarnie zniszczyć przyszłość tego dziecka, złamać mu serce, zatruć życie i odebrać jedyny środek, zarabiania na życie uczciwą pracą, wyjawieniem zbrodni, spełnionej niegdyś przez matkę? Wszystko to, o czem mówię, czy można, panie, bezkarnie, powiedz mi, uczynić?
Jerzy, patrzył na mówiącą z ciekawością i zdumieniem.
— Jest to niezaprzeczenie jedna z najhaniebniejszych zbrodni — odpowiedział — zabijać moralnie niewinną istotę, przez odsłonięcie jej tajemnicy rodzinnej; popełniający jednak tę zbrodnię, najpodlejsi wśród ludzi, nieszczęściem nie podpa-