— Wiem, że bolesne rozłączenie nastąpiło między narzeczonymi. Ośmieliliżby się jednak posunąć okrucieństwo, aż do pozbawienia Łucyi jej pracy?
— Tak! uczynili to panie!..
— Och! ależ to jest potwornem!
— Tak... w rzeczy samej, potwornem... zbrodniczem...
I nie jest się w stanie ukarać podobnego czynu?
— Można ich hańbą obrzucić, prawnie ukarać nie można — rzekł Darier.
— A zatem... wydzierają życie temu dziewczęciu wraz z jej pracą... pozbawiają ją chleba i nie można ich za to uczynić odpowiedzialnymi?
— Nie... na nieszczęście!.. — rzekł Jerzy, w zadumie pochylając głowę.
— Lecz Łucya umrze w takich cierpieniach! Och! panie... panie... — wołała zalewając się łzami — jesteś młodym... szlachetnym, czytam to w twojem obliczu, wynajadź coś., błagam na Boga, coby temu biednemu dziecku powróciło spokój i szczęście! Jesteś pan przyjacielem... serdecznym przyjacielem Lucyana i zarazem doradcą pana Harmant. Możesz, widząc się z nimi, prosić, by okazali się względniejszymi dla tej nieszczęśliwej sieroty. Niech panna Harmant stara się powrócić Łucyi stanowisko, jakiego ją pozbawiła... Niech Lucyan powróci do niej i wybaczy winę, jakiej nie popełniła, a Łucya ocaloną zostanie. Wszak dziecię nie odpowiada za przeszłość swej matki, zwłaszcza w tym razie, gdzie ta nieszczęśliwa kobieta jest może niewinną. Ocal ją panie... ocal! błagam cię... zaklinam... Ach! zdaje mi się, iż będąc w twem miejscu odnalazłabym na to sposób!
Jerzy wpatrywał się w roznosicielkę chleba z natężoną uwagą. Zdawało się jakoby studyował jej rysy twarzy.
— Od jak dawna znasz pani Łucyę? — zapytał.
— Od pół roku, panie...
— Nazywasz się, pani, Eliza Perrin, nieprawdaż?
Strona:PL X de Montépin Podpalaczka.djvu/778
Ta strona została przepisana.