anną, badając ją i udzielając pomocy, jakiej jej dotąd brakowało, możnaby może było odnaleźć wskazówki, potrzebne do wykrycia prawdy. Zresztą, jak o tem nadmieniliśmy, Jerzy uczuwał dla tej nieszczęśliwej głęboką litość wraz z szczerą sympatyą. Na chwilę błysnęła mu myśl pójścia i powiadomienia o wszystkiem Lucyana, powstrzymało go jednak zastanowienie.
Jedno nierozważne słowo zniweczyć mogło całą świetną przyszłość jego przyjaciela. Powstrzymał się więc, postanowiwszy zwierzyć się jedynie swojemu opiekunowi. Natychmiast po śniadaniu udał się na ulicę Assas. Jak wiemy, nie zastał w domu Edmunda.
Posłuszny danym rozkazom, służący oznajmił adwokatowi, iż pan jego wyszedł.
— Na jak długo? — zapytał Darier.
— Nie wiem tego.
— Powróci na obiad?
— Nic mi pan nie powiedział w tym względzie.
Zadziwiło to Jerzego, który znał regularność życia swe? jego opiekuna, nic jednak nie odpowiedziawszy, odszedł w milczeniu. Wieczorem, około dziewiątej, przybył powtórnie. Edmund Castel nie powrócił jeszcze. Zrozumiał wtedy młody adwokat, iż w tem się ukrywa jakaś tajemnica, którą artysta i przed nim nawet pragnął zachować.
— Skoro tylko pan Castel przybędzie — rzekł do służącego — powiedz mu, iż w nader ważnym i pilnym interesie chcę się z nim widzieć natychmiast.
Nieobecność Edmunda źle wpływała na niniejsze okoliczności. Jerzy rad byłby widzieć się z nim coprędzej i opowiedzieć mu o spotkaniu przemysłowca z Joanną.
— Nie przypuszczam, ażeby Harmant miał zamiar oskarżenia tej kobiety — myślał, wracając od artysty — radbym jednakże upewnić się corychlej, czy ona jest rzeczywiście zbiegłą z więzienia Joanną Fortier? A gdybym ja ją sam o to zapytał? — rzekł nagle. — Lecz jakiem prawem mógłbym badać
Strona:PL X de Montépin Podpalaczka.djvu/790
Ta strona została przepisana.