Strona:PL X de Montépin Podpalaczka.djvu/803

Ta strona została przepisana.

śnie w progu się ukazały. — Jedną z nich była dziewczyna dwudziestoletnia, drugą, kobieta w średnim wieku.
— Matko Perrin — wyrzekło dziewczę do Joanny — wstąpimy na śniadanie do Gospody piekarzów?
— Idźcie moje dzieci — odpowiedziała — ja wkrótce tam przybędę.
Owidyusz to dosłyszał.
— Matka Perrin... — powtórzył — a więc to ona... tak... ona. Chodzi do Gospody piekarzów. Trzeba zobaczyć gdzie się to znajduje; przydatnem mi to być może. I zamiast oczekiwać na Joannę, poszedł za dwiema kobietami.
Minąwszy ulicę Guènegaud i ulicę Sekwany, zatrzymały się przed znanym nam już zakładem. Szybkiem poruszeniem ręki Soliveau zdjął z siebie bluzę, schował ją do worka, a nasunąwszy czapkę na oczy, wszedł tamże za niemi.
Pierwsza główna sala, była zupełnie prawie opróżnioną, lecz w drugiej poruszał się i gwarzył cały tłum robotników piekarskich, roznosicieli i roznosicielek chleba. Niektórzy z tych mężczyzn mieli na sobie krótkie, płócienne spódnice, pasem w stanie ujęte; sięgające do kolan, twarze mieli zamączone, ręce do ramion zawalane ciastem przyschniętem.
Dwie posługujące dziewczęta biegały po sali, w głębi której znajdowała się kuchnia.
Część tego zgromadzenia piła, inna zajadała.
Właściciel siedział przy kontuarze, w pobliżu wejścia, przy którym drzwi prowadziły do gabinetu opatrzonego oszklonem okienkiem. Mała firaneczka zakrywała do połowy okienko z lufcikiem. Soliveau kazawszy sobie podać szklankę białego wina, pił je powoli. Joanna przybywszy, przesunęła się około niego, idąc do wielkiej sali.
Skoro się tylko ukazała, zewsząd zawrzały powitania.
— Dzień dobry, matko Elizo!.. Dzień dobry matko Perrin. Ściskano jej ręce życzliwie.
Wdowa Fortier była przez wszystkich kochaną, przekona! się o tem Owidyusz, widząc w jaki sposób ją przyjmowano.