— Tak, panie.
— Poufnych, ścisłych objaśnień?
— Tak... właśnie.
— Otóż mam przy sobie pewną osobę, która ci takowych dc starczy. Jest nią stary urzędnik prefektury, człowiek siedemdziesięcioletni, obdarzony zdumiewającą pamięcią, którego trzymam na urzędowaniu, mimo późnych lat jego wieku. Wszystko, co zaszło w Dijon od lat pięćdziesięciu, wie i umie to na pamięć.
Tu prefekt, zadzwoniwszy powtórnie, kazał woźnemu przywołać pana Rouget’a.
Za chwilę stary urzędnik wszedł do gabinetu. Był to mały, suchy, mocno ruchliwy człowieczek, pomimo białych jak śnieg włosów. Żywe spojrzenie jego wyrażało inteligencyę.
— Pan prefekt raczył mnie przywołać? — rzekł wchodząc z pokłonem.
— Tak, panie Rouget... pragnę byś mi udzielił niektórych objaśnień.
— Co do osoby... czy rzeczy?
— Względem pewnej osoby, urodzonej w Dijon.
— Jestem na pańskie rozkazy. O cóż chodzi?
— O niejakiego Pawła Harmant — odrzekł Edmund Castel.
Rouget przez kilka sekund zamyślił się szukając w pamięci.
— Paweł Harmant — odpowiedział po chwili — jeśli się nie mylę, urodzony w Dijon, 1832 roku.....
— Doskonale!
— Jego matką była Soliveau... szwaczka, jak mi się zdaje...
— Toż samo.