— Ojciec i matka, zmarli wkrótce, jedno po drugiem... Matka na ostatku... jest temu lat około dwudziestu czterech. Paweł Sarmat był jedynym ich synem...
— Mieszkał w Dijon?
— Nie panie. Rodzice odkrywszy w nim niezwykłe zdolności, oddali go do szkół w Châlons, które ukończył z patentem. Był to dzielny chłopak... prawdziwy Burgundczyk... lubił tylko nieco za wiele kobietki. Wyjechał on na obczyznę...
— Gdzie umarł... nieprawdaż?
— Niech Bóg uchowa.
— Cóż się więc z nim stało?
— Zebrał wielki majątek, zawiązawszy współkę z pewnym bogatym przemysłowcem w New-Jorku. Dowiedziałem się o tem z dzienników, gdzie o nim wciąż piszą. Obecnie zamieszkuje w Paryżu, gdzie wybudował ogromną fabrykę. Ach! jest to człowiek, przynoszący zaszczyt rodzinnej swej ziemi. Przepowiadałem ja to jego ojcu.
— Czyś pan znał osobiście Pawła Harmant? — pytał artysta.
— Znałem go, gdy był młodym chłopcem. Obiecywał, iż wyrośnie zeń człowiek nie lada i tak się też stało.
— I jesteś pan pewnym, że ów Paweł Harmant zamieszkujący w Paryżu, jest tym, którego znałeś?
— Najpewniejszym panie... ponieważ on jeden był tylko noszącym owe nazwisko.
— Nie miał rodziny w Dijon, albo gdzieindziej?
— Miał tylko kuzyna, siostrzeńca swej matki, Soliveau.
Edmund Castel słuchał z uwagą.
— A ów kuzyn? — zapytał.
— Owidyusz Soliveau... to łotr panie skończony! Został on skazanym na trzy lata więzienia za kradzież z włamaniem, przed dwudziestu czterema laty, zesłano go na galery. Oto ca-
Strona:PL X de Montépin Podpalaczka.djvu/808
Ta strona została przepisana.