Strona:PL X de Montépin Podpalaczka.djvu/813

Ta strona została przepisana.

nie głównie było umocowanem, stanął przy oknie, rozpatrując się w szczegółach. Liny te, jak mówiliśmy, były przesunięte przez sztaby żelazne, wbite w mur pod oknami, służąc za oparcie temu, kto chciał oknem otwartem wyjrzeć na ulicę, i silnie były do tychże przywiązane. Trwałość ich nie ulegała zaprzeczeniu. Węzły jedynie, znajdujące się przy blokach, były nieco zalekko zadzierzgnięte. Rozpatrzywszy się w tem wszystkiem, Owidyusz zaczął przeglądać pokoje.
W jednem z mieszkań na czwartem piętrze spostrzegł zamkniętą alkowę. Malowanie w niej było ukończonem, podłoga wymytą. Robotnicy pracowali obecnie na niższych piętrach i ponad klatką schodową.
Szczegóły te wywołały uśmiech zadowolenia na usta nikczemnika. Wyszedł, nie będąc przez nikogo widzianym.
— Przygotuję wszystko na jutro rano — rzekł, wracając na ulicę Clichy.
I wróciwszy do siebie, rozwiązał pakiet przyniesiony dnia poprzedniego, a dobywszy zeń ubiór malarza, przywdział takowy i około piątej godziny udał się na ulicę Git-le Coeur.
Przechodząc około wspomnianego domu, spojrzał na rusztowanie. Znajdowało się ono, jak pierwej, na wysokości drugiego piętra.
Zjadłszy obiad w pobliskiej restauracyi, wrócił około siódmej wieczorem, śledząc godzinę odejścia malarzów. Punkt o siódmej opróżniło się rusztowanie, robotnicy wyszli z domu. Było ich sześciu; dnia poprzedniego Owidyusz zauważył tęż samą liczbę.
Przemknąwszy się wpoprzek ulicy, „wbiegł szybko po schodach na czwarte piętro, nie będąc widzianym przez odźwierną. Drzwi od pokojów były zamknięte, lecz klucze tkwiły w zamkach. Soliveau wszedł wgłąb alkowy, gdzie położywszy się na podłodze, szepnął:
— Otóż i nocleg!... piekielnie źle spać mi tu będzie... nie sia wszakże rady. Jutro ze świtem wszystko się ukończy.