— Nie... to nie sądzę...
— Dlaczego?
— Ponieważ panna Amanda czekała na wyjazd barona, ażeby się widzieć z Duchemin’em.
— Nie jest wam wiadomy wypadkiem adres owego barona?
— Nie, panie.
— Ależ musicie mieć tu meldunkową księgę, w której zapisujecie przybyłych.
— Mamy ją...
— Zatem ów baron de Reiss, musiał w niej swój adres zamieścić.
— Być może... nie wiem tego. Lecz otóż właścicielka, ona powiadomi pana lepiej w tym razie. Ja biegnę, ażeby kawę przygotować.
Edmund Castal, powtórzył oberżystce wyż wymienione zapytana.
— La dziewczyna mylnie pana objaśniła — wyrzecze właścicielka hotelu. — Posiadam adres barona de Reis; meldunkowych książek jednakże nie udzielam moim podwładnym: mnie samej tylko wiadomemi są nazwiska przyjezdnych.
— Pojmuję to w zupełności — odrzekł artysta; — a pragnę zasięgnąć bliższych szczególe względem barona de Reiss, ponieważ wiąże nas obu z sobą szczera przyjaźń. Poznałem się z nim w Niemczech, w czasie podróży; baron odprawiając bezustanne wędrówki, w których ma zamiłowanie, nie posiada stałego miejsca zamieszkania. Służąca pani wypadkowe wymieniła mi jego nazwisko, gdyby więc znajdował się on obecnie w Paryża, radbym niewymownie z nim się widzieć.