— Uczynię natychmiast zadość pańskiemu żądaniu — odparła właścicielka hotelu i dobywszy z szafy meldunkową księgę, przeglądać ją zaczęła.
— Baron de Reiss — wyrzekła po chwili — zamieszkuje w Paryżu, przy ulicy de Vintimille, numer 19.
Edmund podziękowawszy, zapisał sobie adres w konotatniku. Po wypiciu kawy, podążył na pociąg drogi żelaznej. Śpieszył się z powrotem do Paryża, gdzie przybył o jedenastej z rana.
Nie tracąc chwili czasu, kazał się Nawieść na ulicę Vintimille, by sprawdzić dokładność adresu, protektora panny Amandy, w jaki nie bardzo wierzył. Wiemy, iż miał zupełną słuszność w tym względzie. Baron de Reiss był zupełnie nieznanym w domu pod numerem 19, jak również pod 17 i 21, które artysta sprawdzał kolejno, aby przekonać się o ścisłości pozostawionego adresu.
Im bardziej Edmund objaśnić się w tem wszystkiem pragnął, tem w grubszą ciemność zapadał. Kto był ów człowiek, noszący niewątpliwie fałszywe nazwisko, który popłacił w Joigny długi Duchemin’a i otaczał swoją protekcyą kochankę tegoż? Jemu to, niewątpił teraz artysta, Duchemin wydał ukradziony dokument z archiwum merostwa. Wypływało ztąd, iż kupił ów dowód dla dostarczenia go Pawłowi Harmant; to nie ulegało zaprzeczeniu. Ale gdzie szukać klucza do dalszego rozwiązania owej zagadki? Trzy osoby jedynie udzielić by go mogły: Duchemin, panna Amanda i baron de Reiss, lecz wszystko troje, zniknęli z oczu obecnie. Duchemin miał wprawdzie spędzić nadchodzącą niedzielę w Bois-le Roi, tak o tem przynajmniej oznajmił w oberży, lecz czy przyjedzie?
— Piękne rezultaty otrzymałem z mojej wędrówki — szepnął Edmund Castel, wracając do siebie na ulicę Assas. — Ha! nie ufaj sobie nazbyt człowieku, bo nagle ciężki zawód spotkać cię może.
∗
∗ ∗ |