merostwa w Joigny, wyjechał do Paryża. Zupełnie zdrów i zaopatrzony pięcioma tysiącami franków, jakie otrzymał od Towarzystwa dróg żelaznych, tytułem odszkodowania za otrzymaną ranę, Duchemin w podróż pośpieszył. W przeddzień dnia tego napisał do Amandy, iż przyjmuje uprzejme z jej strony zaproszenie i korzystać będzie z jej gościnności. Jakoż za przybyciem do Paryża udał się na ulicę des Dames w Batignolles, gdzie nań oczekiwała już szwaczka pani Augusty.
Tak Duchemin, jak i Amanda, nie zapomnieli o planach zemsty, żywionych przeciwko Owidyuszowi Soliveau, pseudo-baronowi de Reiss. Gorąco pragnęli dowiedzieć się, kim był rzeczywiście ów człowiek, w którego rękach znajdowały się obciążające ich ciężko dowody.
Duchemin zrozumiał, ale niestety zapóźno, do jakiego stopnia kompromitowała go kradzież, spełniona w archiwum merostwa. Jedynem jego marzeniem obecnie było odebranie owego dokumentu, świadczącego o złożeniu Łucyi do przytułku, praż wekslu ze sfałszowanym podpisem. Amanda również żywo pragnęła odzyskać podpisane zeznanie u pani Delion, modniarki w Joigny. Ufała, iż przy pomocy stosunków wiążąch Owidyusza z przemysłowcem Pawłem Harmant, odnajdzie bez trudu podrobionego barona de Reiss.
Szwaczka pan Augusty, była kobietą mściwą i zawziętą. Owidyusz otruć ją usiłował, co więcej wykupił na nią wyrok, jakim mógł zgubić ją każdej chwili. Podobne rzeczy nie wybaczają się nigdy. Amanda przeto zaprzysięgła mu zemstę, od jakiej nic w świecie odwieśćby jej nie zdołało. W dniu więc przybycia Duchemina bez straty czasu, zaczęła o tem rozmowę.
— Jesteś gotów działać przeciw wspólnemu naszemu wrogowi? — pytała.
Raul, jak wiemy, słabego charakteru, ulegający łatwo obcym wpływom, twierdząco odpowiedział.
Strona:PL X de Montépin Podpalaczka.djvu/837
Ta strona została przepisana.