Strona:PL X de Montépin Podpalaczka.djvu/839

Ta strona została przepisana.

— Pójdź wczesnym rankiem na ulicę Murillo i czekaj, aż wyjdzie z pałacu, udając się do Courbevoie.
— Dobrze... jutro to uczynię.
— Odebrałeś wynagrodzenie z towarzystwa dróg żelaznych?
— Odebrałem... Może potrzebujesz pieniędzy? — Bynajmniej, obecnie nie potrzebuję ich wcale i w połowie chcę dzielić twoje wydatki. Oto są moje oszczędności — dodała, otwierając szufladę stolika. — Pochodzi to od barona de Reiss... możesz brać, ile ci tylko potrzeba będzie.
— Wiesz co? załóżmy wspólną kasę — rzekł Raul — dołączę moje pieniądze do twoich.
I umieścił swe pięć tysięcy franków w szufladzie, dając dowód najzupełniejszego zaufania, które głęboko wzruszyło młodą szwaczkę. Nazajutrz po zgoleniu wąsów i faworytów, aby nie zostać za pierwszym rzutem oka przez Owidyusza poznanym, gdyby się z sobą spotkali, Raul Duchemin udał się na umówione stanowisko przy ulicy Murillo, naprzeciw pałacu przemysłowca. Zaledwie tam przybył, gdy otworzono główną wjazdową bramę, przez którą dostrzegł w dziedzińcu oczekujący zaprzężony powóz. Paweł Harmant, trzymając w lewem ręku tekę napełnioną papierami, zszedłszy ze schodów, wsiadł do powozu, wołając na stangreta:
— Do Courbevoie.
Woźnica poruszył lejcami; powóz, wyjechawszy z dziedzińca, przebiegł szybko przed Duchemin’em i zniknął, lecz Raul zdołał przypatrzeć się postaci milionera, aby utrwalić ją w swej pamięci. Pośpieszywszy na najbliższą stacyę fiakrów, wsiadł w pierwszy z brzegu, rozkazując wieść się również do Courbevoie.