Lucyan, obciążony robotami w fabryce, nie mógł pójść odwiedzić Edmunda Castel, ani Jerzego. Grał dalej smutno i wbrew własnemu przekonaniu narzuconą sobie przez malarza rolę, gdy tenże jednocześnie, pomimo wszelkich przeszkód, usiłował odnaleźć ślady Duchemin’a i Amandy, za pomocą których zdołałby odkryć prawdziwą osobistość owego barona de Reiss. Pamiętał on o objaśnieniu, udzielonem sobie przez służącą oberży w Bois-le-Roi, i postanowił udać się tam w którąkolwiek niedzielę, aby spotkać Hania z jego kochanką.
Duchemin tymczasem śledził pilnie Pawła Harmant. Co rano z fiakra wynajętego na godziny podpatrywał wyjście z pałacu przemysłowca, jeździł za nim przez dzień cały, nie opuszczając go, aż gdy powrócił do siebie.
Wieczorem, w dniu, w którym Soliveau uczynił zamach na życie Joanny, Harmant nie wyszedł z fabryki o zwykłej godzinie. Duchemin, siedząc nad brzegiem Sekwany, prowadził swe śledztwo, zdziwiony tą zmianą w zwyczajach milionera.
Zegar fabryczny wskazywał w pół do ósmej wieczorem, rozeszli się robotnicy. Paul zaniepokojony, zapytywał sam siebie, czyli ten, którego tak pilnie śledził, nie wymknął mu się niepostrzeżony. Nagle powóz jadący od strony mostu Bineau, zatrzymał się przed bramą fabryki. Wysiadł zeń jakiś mężczyzna, którego podniesiona buda fiakra okrywała do połowy. Duchemin przybliżył się, ażeby ujrzeć oblicze przybyłego, który dzwonił do bramy i omal, że nie wykrzyknął pomimowolnie. W owym albowiem mężczyźnie poznał człowieka, któremu wydał dokument, skradziony w merostwie Joigny; był to Owidyusz Soliveau, ów baron de Reiss.
Brama otworzyła się, Owidyusz wszedł, poczem zamknięto za nim. Powóz, którym on przybył, odjechał.
— Nakoniec! — zawołał z radością Duchemin; — Amanda miała słuszność w tym razie. Użyłem wprawdzie trudu niemało, ale go trzymam! Tego wieczora jeszcze dowiem się, gdzie mieszka.
Strona:PL X de Montépin Podpalaczka.djvu/842
Ta strona została przepisana.