Czytelnicy nasi zapytają bezwątpienia, jakim sposobem Jakób Garaud znalazł się w liczbie ratujących fabrykę, którą sam podpalił?
Nędznik ów nie chciał, ażeby zeznanie Joanny zostało wysłuchanem i znalazło wiarę.
Pozostawiwszy wdowę na polu, począł uciekać z całą szybkością, jak gdyby pchany szaleństwem. Przyszła mu jednak rozwaga wraz ze wspomnieniem listu, jaki napisał.
— Za jakąbądź cenę muszę odnaleść ten list! — rzek sam do siebie. I zamiast uciekać, połączył się z ludźmi biegnącemi z okrzykiem: „Gore! do ognia!“ Plan jego był prostym. Mniemał, iż pośród zamięszania będzie mógł wejść niepostrzeżony do mieszkania Joanny, a odnalazłszy tam list, złączyć się z grupą ratujących. Wszedłszy na podwórze spostrzegł stancyjkę wdowy w płomieniach i z ulgą odetchnął.
— Otóż i sprawa skończona za nim ją rozpocząłem — wyszepnął; — ów kompromitujący mnie skrawek papieru nie istnieje Więcej. Należy mi się teraz odznaczyć gorliwością, poświęceniem, odwagą, ażeby to było tryumfującą odpowiedzią na oskarżenia Joanny, gdyby się poważyła wystąpić z niemi!
Szatańska myśl przyszła mu do głowy w chwili, gdy zawołał: „Ocalmy kassę!“ Płomienie podniesione podmuchami wichru, wytryskiwały wszystkiemi otworami pawilonu.
— Ależ tam wejść niepodobna! — zawołał kasyer Ricoux.
— Pozwól mnie pan działać! — rzekł Jakób.
— Cóż chcesz uczynić?
— Zobaczysz pan!
I mówiąc te słowa skoczył przez szerokość ognia w korytarz, gdzie leżało ciało pana Labroux.
— Trup, trup! — zawołał.
Następnie podniósłszy swoją ofiarę, wyskoczył z pawilo-
Strona:PL X de Montépin Podpalaczka.djvu/85
Ta strona została przepisana.
XVIII.