Strona:PL X de Montépin Podpalaczka.djvu/862

Ta strona została przepisana.

— Panie, on mnie ocalił od sądowego wyroku, jaki mógłby mnie był poprowadzić na galery!
— Mów raczej, że on cię tam powiódł...
— W owej chwili nie rozważyłem doniosłości przestępstwa, jakie spełniłem. Zresztą baron de Reiss zdawał się być uczciwym człowiekiem... Wierzyłem w jego szlachetność... i ztąd poszło wszystko.
Tu Duchemin opowiedział w krótkości, w jaki sposób zawarł znajomość z Arnoldem de Reiss w Joigny i co tenże mu opowiedział, by zyskać od niego pomieniony dowód.
Edmund Castel słuchał z natężoną uwagą.
— A więc — zapytał, gdy Raul skończył opowiadanie, on panu powiedział, iż był ojcem tego dziecka?
— Tak, panie.
— Wymienił ci miejsce i datę urodzenia niemowlęcia?
— Tak.
— I nazwisko matki zarówno?
— Tak... obok czego i nazwisko mamki...
— Miał on więc dane sobie przez kogoś widocznie te objaśnienia. Kto mu takowych udzielił? będziemy się starali odkryć to później. Obecnie chodzi nam o przytrzymanie barona de Reiss. Czy pani nie posiadasz jego adresu? — pytał, zwracając się do Amandy.
— Zkąd miećbym go mogła?
— Z tej bardzo prostej przyczyny, iż żyłaś w stosunkach bliskiej znajomości z owym nikczemnikiem, żeś tu spędziła z nim cały tydzień.
Amanda zmięszana, mocno pokraśniała.
— Sądziłam, iż właścicielka hotelu udzieliła panu ów adres... — szepnęła zcicha.
— Tak, miała ona jego adres, ale fałszywie podany. Lecz proszę, mówmy otwarcie. Mówiłem wam, moi kochani, iż pragnę zostać waszym przyjacielem... jak również wrogiem być mogę... Mer z Joigny przesłał już raport do prokuratora Rzeczypospolitej w Paryżu. Zaczną cię poszukiwać, panie Du-