Strona:PL X de Montépin Podpalaczka.djvu/865

Ta strona została przepisana.

a działał w tym razie z upoważnienia Harmanta; jasno to rzuca się w oczy. Brak nam jednakże ku temu przekonywających dowodów, które potrzeba mieć w ręku, chcąc zgnieść tych obu nędzników! Mogęż rozporządzać panem, panie Duchemin?
— Najzupełniej.
— A więc, śledź pan dalej Harmanta, gdyż jestem pewien, że tym sposobem odnajdziemy kryjówkę jego wspólnika.
— Będę nad nim czuwał bezustannie.
— Skoro się dowiesz, gdzie mieszka Owidyusz Soliveau, powiadomię cię, co dalej masz czynić. U niego, jestem pewien, znajdziemy dowody, jakich nam trzeba, przeciw milionerowi i jego duszy potępionej.
— Nie znasz pan zatem Pawła Harmant? — zapytała Amanda.
— Przeciwnie... znam go... bywam u niego... jak i on u mnie zarówno.
— Nie mógłżebyś pan więc działać sam ze swej strony?
— Nie, ponieważ jeden mój niezręczny wyraz, jedna drobna nieroztropność wzbudziłaby w nim podejrzenie. Domyśliwszy się czegoś, zniknąłby nam z oczu na zawsze.
— To prawda.
— Polowanie, jakie urządził wczoraj pan Duchemin na niego i Owidyusza, nakazało im być bacznymi. Trzeba więc działać z niezmierną ostrożnością. Jeżeli ci nikczemnicy planują jakąś nową zbrodnię, trzeba ich schwytać na gorącym uczynku i nie dozwolić im spełnić takowej.
Mówiąc to, Edmund miał na myśli Joannę Fortier, o której obecności w Paryżu wiedział Harmant.
— Rozporządzaj mną pan, jak tylko zechcesz — odparł Duchemin.
— Cóżeś pan robił od chwili przybycia swego do Paryża?
— Śledziłem tego zbrodniarza, Soliveau.
Niec nie zarabiając, nie trudniąc się niczem, posiadasz pan jedynie kwotę, wypłaconą ci jako odszkodowanie przez