Strona:PL X de Montépin Podpalaczka.djvu/867

Ta strona została przepisana.

W poniedziałek rano udał się do fabryki w Courbevoie. Wychodząc z pałacu przy ulicy Murillo, rzucił instynktownie wzrokiem wokoło siebie. Ulica była pustą zupełnie, zkąd przemysłowiec powziął przekonanie, iż nikt go nie śledzi. Mylił się jednak w swojem mniemaniu. Raul Duchemin był na stanowisku, nie na zakręcie Courbevoie wprost fabryki, ale na drugim brzegu Sekwany, łowiąc niewinnie ryby na wędkę.
Zostawiwszy go przy tej robocie, wróćmy do Joanny Fortier.
Roznosicielka chleba po owym strasznym wypadku, w którym omal nie postradała życia, nie przerywała, jak wiemy swej siły. Czuła się jednak do tego stopnia osłabioną, iż zmuszoną była prosić Leoreta o dwa dni zwolnienia celem wypoczynku. Piekarz chętnie jej powyższy urlop udzielił.
— Gdybyś nawet potrzebowała dłużej wypocząć — mówił do niej dobrotliwie — pozostań w domu, zgadzam się na to. Miejsce twoje zastąpi chwilowo inna roznosicielka.
— Dziękuję całem sercem za dobroć pańską — odpowiedziała Joanna — dłużej jednakże nad dwa dni w domu nie pozostanę. W poniedziałek rano przyjdę pełnić mój obowiązek.
— Jak zechcesz, matko Elizo.
Zacna ta kobieta spędziła cały sobotni wieczór i niedzielę przy ukochanej swej Łucyi. Roskosz z pozostawania przy córce wpływała zbawienniej na jej zdrowie, niż wszelkie lekarstwa, tem więcej, że dziewczę, odzyskawszy siły, otaczało ją najtkliwszą pieczołowitością.
W niedzielę wieczorem Joanna nie czuła już osłabienia; rana na jej czole, okryta przepaska, szybko się przygajała, w poniedziałek więc, jak to przyrzekła Lebretowi, przybyła o piątej rano do piekarni na ulicę Delfinatu, zkąd, jak zwykle, udała się do Gospody piekarzów na śniadanie przed rozpoczęciem swego obchodu.
Sala była pełną roznosicieli, roznosicielek i robotników; jedni z nich pili krople poranne, inni białe wino na zalanie ro-