nak ja nie śnię... nie marzę... nie jestem obłąkany! Słyszałem wyraźnie, że na jej cześć przygotowują tu ucztę... Ona więc żyje!... żyje, jak jej córka... — szeptał, chwytając się za głowę; — w obu więc razach chybiłem!... Ach jakżem nędzny... niezręczny!
Głos służącej, przybyłej do siedzących przy stole, przerwał monolog zbrodniarza.
— Oto lista... — mówiła dalej dziewczyna — podpiszcie państwo, wypłaćcie, lecz ani słowa o tem przed matką Perrin, chcemy, aby to dla niej było niespodzianką.
Tu nagle, spojrzawszy ku drzwiom, ukryła arkusz za siebie.
— Tst! — zawołała — ani słowa o tem — matka Eliza nadchodzi.
Joanna Fortier w rzeczy samej ukazała się w sali z drugą roznosicielką. Owidyusz, przywoławszy całą odwagę, uniósł zlekka firankę i spojrzał z boku, usiłując zostać niepostrzeżonym. Zobaczył Joannę i poznał ją za pierwszym rzutem oka. Biedna kobieta nosiła jeszcze przepaskę na zraniontm czole.
— Tak! ona żyje! — wyszeptał. — A więc dla Jakóba istnieją też same niebezpieczeństwa, straszne zarówno dla mnie, jak i dla niego. Do chwili mego wyjazdu spotkać ona może Harmanta... może z nim mówić... Widząc ją całą i zdrową, cofnąć gotów pieniądze, jakie miał mi za jej śmierć wypłacić... wszystko natenczas będzie straconem! Nie należy przeto dopuścić, ażeby go spotkała... Opóźnię mój wyjazd o dni kilka, jeżeli będzie potrzeba.
I nie kończąc już rozpoczętego listu, zmiął go i wsunął do kieszeni; następnie, przywoławszy posługującego, zapłacił mu, i spokojny z pozoru wyszedł z miną zamożnego obywatela, spędzającego czas na łowieniu rybek i przyglądaniu się sklepowym wystawom. Jakaś myśl nowa w jego wzburzonym mózgu kiełkować widocznie zaczęła.
Strona:PL X de Montépin Podpalaczka.djvu/873
Ta strona została przepisana.