Posiadam cały repertuar z komicznych przedstawień kawiarnianych.
— Trzeba znaglić matkę Elizę, aby i ona także śpiewała — ozwie się Maryanna.
— Niełatwem to będzie — rzekł Tourangeau.
— Dlaczego?
— Matka Perrin jest dzielną kobietą, wzorem kobiet, lecz smutną i małomówną wogóle. Możnaby sądzić, iż ją dręczy jakaś ciężka, tajona zgryzota.
— Zobaczycie! — zawołał jowialnie Owidyusz — ja ją nakłonię do wesołości, szepnę jej słówko, z którego serdecznie śmiać się będzie i wy wszyscy z nią razem.
Godzina pracy nadeszła, Tourangeau z Lugduńczykiem wali od stołu, zabierając się do wyjścia.
— I ja zarówno pójdę szukać roboty — rzekł Soliveau. — Dobrze jest się bawić, lecz i o pracy na seryo pomyśleć należy.
Spadek po moim nieodżałowanym stryja wkrótce wyczerpać się może.
Tu wyszedł z gospody.
Edmund Castel w poniedziałek rano wysłał telegram do mera w Joigny. Depesza ta, jak odgadują czytelnicy, dotyczyła Paula Duchemin. W ciągu dnia artysta otrzymał odpowiedź na ów telegram. Mer oznajmiał, iż dotąd nie rozpoczął jeszcze kroków względem wniesienia skargi na przeniewierczego urzędnika i że oczekiwać będzie na powtórny list Edmunda, wyjaśniający ma bliżej tę sprawę. Castel bezzwłocznie pośpieszył z napisaniem obszernego wyjaśnienia, co ukończywszy, wysłał list pocztą pod adresem mera w Joigny, poczem zabrał się do swojej pracy, chwilowo przerwanej.
Nadchodził dzień, w którym Jerzy Darier ukończyć miał dwudziesty piąty rok życia; opiekun jego, wierny danemu