Strona:PL X de Montépin Podpalaczka.djvu/880

Ta strona została przepisana.

przyrzeczeniu, chciał w tym dniu przesłać mu obraz dlań przeznaczony, a w którym pozostawało jedynie dopełnić kilka drobnych, mało znaczących szczegółów.
Nazajutrz wieczorem obraz był gotów zupełnie. Jednocześnie z owym podarkiem Edmund Castel, wierny udzielonemu sobie poleceniu przez proboszcza z Chévry, doręczyć postanowił Jerzemu list, powierzony sobie przez księdza. Miało to nastąpić w nadchodzący piątek.
Podczas pracy artysta przywodził sobie na pamięć różne szczegóły, jakich zasięgnął o Harmancie i pragnął, ażeby przy oddaniu Jerzemu listu, odkrywanego młodemu adwokatowi tajemnicę jego urodzenia, mógł razem powiedzieć:
— Znam prawdziwego mordercę Juliana Labroue i obecnie przy mojej pomocy staraj się uzyskać rehabilitacyę twej I matki, niewinnie skazanej.
Mimo jednakże ciężko obwiniających Harmanta pozorów, nie mógł jeszcze zawołać z dowodami w ręku:
— Owym mordercą... jest on! Zrywam ci twą maskę, nikczemniku i twarz odkrywam! Ty nie jesteś Pawłem Harmant, ale Jakóbem Garaud!
Zmuszony był z tem ostatecznie powstrzymać się do dnia i godziny, w której Owidyusz Soliveau, wpadłszy w jego ręce, mówić pocznie, a wtedy, bądź to ze słôw jego, bądź z papierów, jakie posiadał, pozyska tak gorąco upragnione przez siebie dowody. Czy jednak Raul Duchemin zdoła wpaść na ślady Owidyusza? Był to punkt główny, od którego wszystko zależało, ponieważ, mimo najstaranniej zarzuconych sieci, przy użyciu nadludzkiej prawie zręczności, czuł dobrze artysta, że nie zdoła przeniknąć do głębi przemysłowca.
Gdyby ów nadzorca, a dziś milioner, spostrzegł, że jest w najdrobniejszej części śledzonym, z niknąłby z oczu na zawsze. Z drugiej strony, jeżeliby zamierzony zamiar nie udali się Duchemin’owi, w jakiż sposób zastawić sidła na owego pseudo-Harmanta, jak znaglić go by się udał do swego wspólnika, by tam na schadzce przyłapać obu?