Strona:PL X de Montépin Podpalaczka.djvu/882

Ta strona została przepisana.

Lecz wróćmy do Owidyusża Soliveau.
Wczesnym porankiem wyszedł on również na miasto, wsunąwszy do kieszeni flakon, w trzech częściach napełniony Kanadyjskim płynem, który wlewał, jak widzieliśmy, Harmantowi w Ameryce i Amandzie Règamy w Bois-le-Koi. Po drodze wstąpił do najbliższego biura telegrafów, zkąd wysłał do milionera depeszę następującej treści:
„Proszę o wyznaczenie schadzki na dzień jutrzejszy; nie wyjadę, aż w przyszły poniedziałek.

Owidyusz.“

Załatwiwszy się z tem, wsiadł do powozu i pojechał na plac Châtelet, gdzie zatrzymawszy się przed jedną z kawiarni, wszedł tam, żądając potrzebnych materyałów do napisania listu. Gdy mu takowe dostarczono, zmienionym charakterem napisał, co następuje:
„Wiadomo, iż policya miasta Paryża poszukuje oddawna, lecz bezskutecznie, pewnej kobiety, nazwiskiem Joanna Fortier, skazanej na dożywotnie więzienie za potrójną zbrodnię kradzieży morderstwa i podpalenia, zbiegłej z więzienia Centralnego w Clermont. Powiadamiamy przeto, iż policya odnaleźćby zdołała pomienioną kobietę, wysławszy dwóch lub trzech agentów na bankiet, jaki dziś będzie wydanym, to jest we czwartek, o godzinie dwunastej w południe, w handlu kupca win, przy ulicy Sekwany, pod znakiem Gospoda piekarzów, na cześć pomienionej roznosicielki chleba, ukrywającej się pod nazwiskiem Elizy Perrin.
„Przy wspomnionym bankiecie nieprzewidziany wypadek zmusi wspomnioną kobietę do wyjawienia swojej tożsamości.“
Ukończywszy haniebną tę denuncyacyą, Owidyusz wsunął pismo w kopertę, kładąc na niej adres:

Naczelnikowi bezpieczeństwa publicznego
w Paryżu, w prefekturze policyi — bardzo pilne.

Wyszedłszy na plac, przywołał posłańca skinieniem ręki: