Strona:PL X de Montépin Podpalaczka.djvu/889

Ta strona została przepisana.

— Lecz w pierwszym szale uniesienia, ten zbrodniarz zabić cię może! — rzekł Castel.
— Może to nastąpić w rzeczy samej... lecz to mnie nie odwiedzie od mego postanowienia. Powinienem okupić mą przeszłość oddaniem w ręce sądu nędznika, który, jesteśmy przekonani, że popełnił morderstwo. Położę me życie w ofierze, jeśli będzie trzeba, lecz się nie cofnę przed dokonaniem zamiaru! Będę się hamował w uniesieniu i mam nadzieję, że zdołam nakazać temu łotrowi dla siebie poszanowanie. Wierzaj mi pan, sposób, jaki ci przedstawiam, złym nie jest, ponieważ on praktycznym się okazuje. Mam silne wewnętrzne przekonanie, iż on nam się powiedzie.

XIII.

— Podzielani pańskie zdanie w tym razie — rzekł Edmund Castel po chwili milczenia — a skoro zdecydowany jesteś na dokonanie tego zamiaru, zbadajmy go ze wszech stron szczegółowo.
— Mów pan... — odparł Duchemin.
— Przypuśćmy, że Owidyusz Soliveau jest w Paryżu, ale nie będzie go w domu natenczas, gdy Harmant wskutek naszej depeszy przyjdzie do niego.
— Przewidziałem to.
— Cóż więc naówczas uczynisz?
— Korzystając z jego nieobecności, wejdę do mieszkania, przerzucę wszystko i zabiorę papiery.
— Na Boga! — zawołał artysta — ależ to zbrodnia! przewidziana i karana przez prawo. Cóżbyś ty zrobił, nieszczęśliwy?
— Łotr podobny jemu nie podpada pod prawo. Jestem przekonany, że działając przeciw niemu, nie zostałbym karanym.
— Mylisz się... sędziowie innego byliby zdania, bądź pewnym.