Czekaj na mnie dziś wieczorem, o godzinie dziewiątej —
Po wysłaniu telegramu Edmund Castel z Ducheminem wsiedli do powozu.
— Dokąd teraz mam jechać? — pytał woźnica.
— Na most de Neuilly.
Fiakr ruszył z miejsca. Na początku mostu Paul wysiadł, wskazując gestem towarzyszowi miejsce, na którem zwykle czatował.
— Tu będę oczekiwał... — rzekł z cicha.
— Dobrze... — odparł Edmund; — nie opuszczę naszego przemysłowca aż do chwili, w której będzie miał się udać na schadzkę. Nie zobaczymy się więc już z sobą dziś wieczorem, lecz w nocy lub jutro zrana, gdyby zaś coś pilnego wypadło, będę cię oczekiwał u siebie. Odwagi i wytrwałości!
— Och! nie obawiaj się pan!
— Wynajdę sposób powiadomienia cię, gdyby po moich odwiedzinach u Harmanta wypadło coś zmienić w naszych planach.
— Mam nadzieję, iż nie zajdzie tego potrzeba.
Edmund kazał się zawieźć do fabryki.
Harmant, przybywszy od rana, wydał potrzebne polecenia względni robót na dzień cały; przed udaniem się jednak na umówioną schadzkę z Owidyuszem, postanowił pójść do bankiera dla wzięcia od niego potrzebnej kwoty pieniędzy na zapłacenie wspólnika. Ostatniej depeszy od Owidyusza, jaką mu tenże przesłał, nie odebrał jeszcze. Rozłożył więc swą czynność na dzień cały w sposób następujący: Po odebraniu i pieniędzy od bankiera, postanowił pójść do Jerzego Darier, ażeby z nim pomówić o sprawie, jaka wkrótce przed trybunał wprowadzoną być miała, a w obronie której młody adwokat miał stawać ze strony milionera; następnie miał załatwić na