Strona:PL X de Montépin Podpalaczka.djvu/909

Ta strona została przepisana.

ryanno, jakie były jego zamiary... Nastąpi obłęd... z obłędem niepowściągliwa chęć mówienia. Wtedy on wyzna głośno przed wszystkimi, co chciał uczynić i jakie pobudki wiodły go temu. Ów burgundczyk jest wrogiem matki Elizy; dlaczego ja nie wiem, lecz fakt istnieje. Nie należy pozwolić, aby ta biedna kobieta wpadła w zastawioną przez niego zasadzkę.
— Zatem upewniasz pani — rzekła Maryanna, nie mogąc wyjść ze zdumienia — że on będzie mówił, skoro wypije? że wiele rzeczy powie o sobie... że się publicznie wyspowiada?
— Tak, moje dziecko, zapewniam...
— A więc przysięgam pani, że matka Eliza nie wypije ani jednej kropli tego obrzydłego płynu, jaki on przygotował... i że to on sam... tak! on, ten łotr, połknie ową miksturę. Lecz kto on jest, ten hultaj?
— Jest to nikczemnik ostatniego rodzaju, jak dobrze powiedziałaś przed chwilą, wkrótce przekonasz się o tem.
— Pójdę powiadomić o tem właścicielkę zakładu.
— Niech Bóg uchowa... ani się waż! Wypędzonoby go ztąd i nie moglibyśmy się dowiedzieć z jego ust własnych, jakie w tem cele ukrywa.
— To prawda! Dowiemy się o wszystkiem, skoro wypije... Trzeba mu więc podać ten napój, a że wypije go, przysięgam!

XVII.

— Będziesz pamiętała o wszystkiem, co ci mówiłam? nie zapomnisz najdrobniejszego szczegółu? — pytała Amanda.
— Bądź pani spokojną — odpowiedziała służąca. — Będę trzymała w ręku dwie karafki z likierem i tę ot właśnie czworograniastą, w którą on wiał ów płyn, przed nim postawię. Zresztą, sama pani zobaczysz.