— Niewinna zamiarów, tak! — ni czynów — wołała drżąc cała. — Należało mi jednak pojąć znaczenie tego nikczemnego listu i zawiadomić policyę. Byłam strażniczką fabryki, a zatem pomimo wszystko, zginąć powinnam na stanowisku, a nie uciekać! Jeżeli byłam obecną równie jak i ten nędznik Jakób przy zdawaniu rachunków przez kasyera, czemuż nie przypomniałam sobie, że summa blisko dwustu tysięcy franków zamkniętą w kassie została? Czemuż nie porozdzierałam paznogciami twarzy tego złodzieja, mordercy, czemuż wreszcie nie uczepiła się jego ubrania wołając: oto zbrodniarz! Byłby mnie zabił, lecz czyż nie lepiej stokroć umrzeć, jak stanąć przed sądem wobec tak potwornego oskarżenia!
Powyższe słowa Joanny przerwało odezwanie się Jurasia.
— Mamo! — zawołał, przerywając słowa Joanny — mamo jam głodny.
Głos ten dziecięcia uderzył jak gromem w jej serce. Syn jej głód cierpiał, czem go pożywić? Przetrząsała kieszenie swej sukni, spodziewając się tam znaleść portmonetkę z dwudziestoma frankami. Niestety, próżna nadzieja! zostawiła ją na stole, w swojem mieszkaniu. W kieszeni znalazła jedyne sześć sous...
— Wszystko się na mnie sprzysięgło! — zawołała, załamując ręce z rozpaczą.
— Mamo jam głodny, jam bardzo głodny — powtórzył Juraś.
— Trzeba iść jeszcze, drogie me dziecię — odpowiedziała z tłumionem łkaniem. Skoro tylko dojdziemy do wioski kupię ci chleba i kawałek czekolady.
— Jam zmęczony, ja iść nie mogę — wyrzekł chłopczyna.
— To cię zaniosę mój skarbie — biedna matka odpowiedziała i wziąwszy na ręce chłopca szła dalej. Idąc tak przez godzinę wyczerpała resztę sił swoich. Po za lasem ukazała się równina, a na niej wieś i domy. Joanna z wysileniem przyśpieszyła kroku. Minąwszy pierwsze zabudowania, postawiła na ziemi Jurasia, czując, iż opuszczają ją siły.
Strona:PL X de Montépin Podpalaczka.djvu/92
Ta strona została przepisana.