Strona:PL X de Montépin Podpalaczka.djvu/934

Ta strona została przepisana.

Dwaj policyjni agenci, zawiózłszy Owidyusza Soliveau do prefektury, złożyli go tam w jednej z sal infirmeryi w zupełnem odosobnieniu. Sen, jaki nastąpił po nerwowym paroksyzmie, co bywa zwykłem następstwem użycia kanadyjskiego płynu, trwał u niego bez przerwy.
— Trzeba go pozostawić w spokoju, nie podobna dobudzić się go obecnie — wyrzekli agenci, poczem udali się do naczelnika policyi. Weszli do jego gabinetu ze smutno pospuszczanemi głowami.
— Kłamliwą więc była denuncyacya, jaką mi nadesłano co do Joanny Fortier? — zapytał żywo, spojrzawszy na obu wchodzących.
— Przeciwnie panie... była najprawdziwszą w świecie.
— Zatem Joanna Fortier została aresztowaną?
— Nie... jest ona wolną...
— Wolną? żartujecie chyba?
— Nie ośmielilibyśmy się żartować w podobnej okoliczności...
— Mówcie więc jasno... Co przeszkodziło do jej przytrzymania?
— W chwili gdyśmy ją chcieli zaaresztować, liczny tłum, znajdujący na bankiecie, oddzielił ją od nas, ułatwiając jej ucieczkę.
— Dobrze!.. Tego wieczora jeszcze na mocy prawa ten zakład zostanie zamkniętym. — zawołał naczelnik policyi. — Lecz opowiedzcie mi wszystko co stało się tam, szczegółowo.
Jeden z agentów wyjaśnił zaszły wypadek z Owidyuszem w Gospodzie piekarzôw.
Urzędnik słuchał z natężoną uwagą.
— To dziwne... — wyrzekł — cała ta sprawa potrzebuje zostać zbadaną do głębi. Czyliż podobna, ażeby przed dwudziestu jeden laty osądzić miano niesprawiedliwie Joannę Fortier?
— Nie ulega to, panie, wątpliwości, jeżeli wierzyć zechcemy temu, co opowiadał ów człowiek po wypiciu likieru kana-