— Nie, to nie tutejsza... to obca! — szepnęła.
Następnie Joanna wstąpiła do piekarni, gdzie za cztery sous kupiła bułkę chleba. Drobne wydatki te wyczerpały jej fundusz zupełnie, tak, iż nic więcej jej nie pozostało. Zabrawszy szczupłe to pożywienie, skierowała się w stronę lasu, śledzona wciąż wzrokiem ciekawych wieśniaków.
Skoro przybyła na wzgórze piaszczyste, pokryte, dzikiemi iglastej drzewami i liśćmi na wpół zwiędłemi, Juraś spał jeszcze. Znużenie i nią zwolna owładać zaczęło, położywszy się obok dziecka, skołatana i wyczerpana na siłach i duchu, zasnęła.
∗
∗ ∗ |
Wyobrazić trudno, z jakim pośpiechem rozbiegają się złe wiadomości.
Wkrótce na kilka mil wokoło wiedziano już o wypadkach, zaszłych poprzedzającej nocy, o pożarze fabryki w Alfortville, o nagłem zniknięciu Joanny Fortier, morderstwie pana Labroue i bohaterskiej śmierci Jakóba Garaud, który stał się ofiarą własnego poświęcenia. Smutne te fakta służyły od rana do nocy za niewyczerpany temat różnorodnym rozmowom w okolicznych wioskach. Ze wszech stron tłumy śpieszyły na miejsce wypadku, aby zobaczyć ruiny i miejsce katastrofy.
Pani Franciszka, właścicielka sklepu w Maisons-Alfort, rozpowiadała każdemu, iż Joanna kupowała u niej petroleum, jakie posłużyło do podpalenia fabryki. Jedna z jej przyjaciółek w Alfortville, której to opowiadała, rzekła do niej:
— Nie wiesz jednakże, kumo, bardzo ważnej rzeczy.
— Czegóż takiego? — spytała Franciszka.
— Oto królewski prokurator przyjeżdża obejrzeć miejsce zbrodni.
— Cóż zatem?
— A więc powinnaś pójść złożyć mu zeznanie, gdyż to,