Strona:PL X de Montépin Podpalaczka.djvu/942

Ta strona została przepisana.

— Odprowadzić tego człowieka! — zawołał — wsadzić go do aresztu.
— A! przecie... — wybuchnął z szyderstwem Owidyusz — w areszcie będę, mógł przynajmniej usnąć spokojnie. Tego właśnie chciałem... Dobranoc wam panowie... dobranoc! Dalej gwardziści... — rzekł — prowadźcie mnie... żwawo!
Na dany znak przez naczelnika policyi, straż otoczyła więźnia, uprowadzając go z sobą.
— Ten człowiek jest zbrodniarzem ostatniego rodzaju... — zawołał sędzia, po odejściu Owidyusza.
— W jego mieszkaniu znajdziemy dokumenta — odrzekł naczelnik policyi — które nas lepiej objaśnią nad jego odpowiedzi.
— Wszystko to być może... lecz czy nam podał adres prawdziwy?
— Trzeba się o tem przekonać, i jeśli tak jest, zarządzić bezwłocznie rewizyę. A w jakiż sposób zamierzasz pan rozpocząć działanie przeciw tej drugiej osobistości, ukrywającej się pod nazwiskiem Pawła Harmant?
— Nie wiesz pan, gdzie on mieszka?
— Wiem, że to jest znany konstruktor-mechanik, posiadający fabrykę w Courbevoie.
— Znaczną fabrykę?
— Bezwątpienia.
— Cóż mówią o tym człowieku?
— Uchodzi on za najuczciwszego przemysłowca.
Sędzia pogrążył się w zamyśleniu.
— Mniemam, iż należy się nam powstrzymać z działaniem przeciw Harmantowi — odrzekł po chwili — dopóki od Owidyusza Soliveau nie otrzymamy zeznań bardziej szczegółowych. Ów człowiek mówił pod wpływem nierozproszonego jeszcze obłędu. Miał minę szalonego. Nie należy nam brać jego oskarżeń obecnie na seryo... Przeszukajmy najprzód jego mieszkanie. Tężelibyśmy odnaleźli tam coś kompromitującego Harmanta, rozpoczniemy bezzwłocznie działanie przeciw nie-