mu. Tymczasem rozciągniemy dozór nad nim do dalszych informacyj.
Naczelnik skinął głową na znak przyzwolenia.
— Czy pan sędzia życzy sobie tej nocy jeszcze zarządzić poszukiwania w mieszkaniu Owidyusza Soliveau?
Sędzia spojrzał na zegarek.
— Jest trzy kwandranse na dwunastą — odpowiedział; — mamy fiakry na nasze rozkazy, o w pół do pierwszej możemy być na ulicy de Clichy.
— Jedźmy więc — odrzekł naczelnik, a zwróciwszy się do oczekujących agentów, kazał im zabrać się razem z sobą.
W podwórzu prefektury oczekiwały dwa fiakry. Obaj urzędnicy umieścili się w jednym; pomocnik sędziego z dwoma agentami w drugim. Rozkazano woźnicom jechać na ulicę de Clichy. Północ uderzała w chwili, gdy oba powozy wyruszyły z miejsca.
Harmant, jak sobie czytelnicy przypominają, śledzony przez Raula Duchemin, szedł ulicą Rzymu. Minąwszy plac Europejski, zwrócił się w stronę Clichy. Mając godzinę czasu przed sobą, szedł zwolna, oglądając się, czy go kto nie śledzi.
Duchemin, idąc chodnikiem po drugiej stronie ulicy, nie spuszczał go z oczu na chwilę. Skoro przybyli na plac Clichy, milioner, przystanąwszy pod gazową latarnią, spojrzał na zegarek. Wskazywał on ósmą minut trzydzieści pięć. Przemysłowiec, wszedłszy pod werendę kawiarni, znajdującej się po lewej stronie placu de Clichy, siadł tamże.
— Ha! zatem w tym to okręgu mieszka Owidyusz Soliveau — pomyślał Duchemin. — Mechanik nasz czeka nadejścia oznaczonej na schadzkę godziny... Zróbmy jak on...
I usiadł po prawej stronie werendy, kazawszy sobie podać szklankę ponczu. Na pięć minut przed dziewiątą Harmant, podniósł się i wyszedł. Rani zaczął powtórnie iść za nim.
Punkt o dziewiątej milioner zatrzymał się przed znaną
Strona:PL X de Montépin Podpalaczka.djvu/943
Ta strona została przepisana.