Wytężywszy siły, mocno je podważył. Bał się słyszeć trzask głuchy, drzwi ustąpiły.
Zabrawszy swoje narzędzia, Duchemin wszedł do pawilonu, gdzie wydobywszy pudełko zapałek, zapalił świecę i zaczął się wewnątrz rozglądać. Przedewszystkiem zwróciły jego uwagę, liczne bagaże i zawiniątka, sznurami pozwiązywane.
— A! łotr ten chciał umknąć... to jasne! — zawołał, przyglądając się pakom drewnianym, z jakich niektóre nosiły wielkiemi literami nakreślony napis: „Stany Zjednoczone — Buenos-Ayres.“ — Nie ma więc czasu do stracenia! Abym tylko odnalazł nasze papiery! Szukajmy najprzód wewnątrz tych mebli.
Klucze tkwiły w zamkach u wszystkich szufladek. Pierwsza z nich, którą Raul otworzył, zawierała drobiazgi bez żadnej dla niego wartości. Tak samo druga i trzecia. Przeszedł do drugiego pokoju, gdzie biurko zwróciło jego uwagę.
— Nie mylę się tym razem — rzekł — to, czego szukam, znajduje się w tem biurku.
Szufladki były jednak na klucz zamknięte. Powtórnie Duchemin użył w pomoc dłuta. Deseczka w szufladzie z łatwością wyłamać się dała. Zdumiał się, ujrzawszy przed sobą paczki biletów bankowych i rulony złota.
— Ha! ha! — zawołał — nie brakło mu pieniędzy, jak widzę; znać, że Pawreł Harmant był dostarczycielem. Nie jest to wszakże jeszcze, czego mi trzeba.
I otwierał kolejno szufladki jedną po drugiej. Nagle portfel skórzany i dwie paczki związanych papierów wpadły mu w oczy. Wydobywszy szybko zawartość z portfelu, poznał za pierwszym rzutem oka między papierami dwa weksle ze sfałszowanym przez siebie podpisem, stryja.
— Nakoniec mam je! — szepnął, z ulgą oddychając.
Do weksli tych dołączonem było zeznanie Amandy, kupione przez Owidyusza od modniarki w Joigny. Pochwycił to razem szczęśliwy, iż uwolni dziewczynę od wiszącej nad nią hańby. Trzeci papier, dołączony do tychże, nosił na sobie markę Rzeczypospolitej Szwajcarskiej. Przebiegłszy go oczyma, wydał okrzyk tryumfu.
Strona:PL X de Montépin Podpalaczka.djvu/947
Ta strona została przepisana.