Strona:PL X de Montépin Podpalaczka.djvu/960

Ta strona została przepisana.

— Zwichnąłem nogę.
— Eh! to drobnostka... wkrótce się wyleczysz. Wiadomości... mów jaknajprędzej.
— W ogóle dobre.
— Owidyusz Soliveau?
— Aresztowany.
— Aresztowany... czy podobna? — zawołał Edmund z zdumieniem.
— Tak... dzięki zręczności Amandy. Opowiem panu wszystko w skróceniu, lecz najprzód pozwól mi usiąść, stać dłużej nie jestem w stanie.
Artysta przysunął fotel, na którym usiadł Duchemin, odetchnąwszy z ulgą.
— Mówże... mów teraz! — wołał Castel niecierpliwie. Cóżeś się dowiedział o Pawle Harmant?
— Paweł Harmant umarł.
— Co?.. ojciec Maryi umarł? — zawołał Edmund w osłupieniu.
— Ja nie mówię o ojcu Maryi — odrzekł Duchemin — lecz o człowieku, którego nazwisko przybrał ów nędznik. Prawdziwy Paweł Harmant zmarł przed dwudziestu pięciu laty w genewskim szpitalu, a ów mechanik z Courbevoie, milioner, szanowany powszechnie i poważany, podszył się pod nazwisko tamtego, aby ukryć swoje.
Edmund drżał z nadmiaru wzruszenia.
— Masz na to dowód? — zawołał.
— Mam.
— Jaki? — Najlepszy w świecie... nie ulegający zaprzeczeniu... Patrz pan...
Tu podał artyście akt zejścia Pawła Harmant, wyjęty z akt stanu cywilnego w Genewie, staraniem niegdyś Owidyusza Soliveau. Edmund Castel czytał go chciwie.
— Tak jest! — zawołał — najmniejsza wątpliwość tu nie istnieje. Nie omyliło mnie zatem przeczucie... Odgadłem prawdę!