— Teraz, panie Ricoux, chciej sięgnąć pamięcią i staraj się przypomnieć sobie nietylko znaczenie, lecz całe zdanie, zawierające groźbę, rzuconą „rzez wdowę Portier zabitemu inżynierowi, gdy ten oznajmił, że ją wydala...
— Pamiętam je — rzekł Ricoux. — Joanna, zamiast się usprawiedliwić/jak to było jej obowiązkiem, zamiast przeprosić pana Labroue, głosem twmrdym, pełnym zuchwalstwa, jakiego brzmienie zdaje się słyszę jeszcze: Wypędzasz mnie pan — wyrzekła — Strzeż się!... To nie przyniesie ci szczęścia!
Sędzia śledczy zwrócił się teraz do chłopca Daniela.
— Czy te same słowa wdowa Fortier powtórzyła wobec ciebie? — zapytał.
— Tak, panie... te same.
— Więc czy nie jasne jak dzień, że ułożyła plan zemsty — rzekł kasjer — to w oczy uderza.
— Sądzisz pan, że zemsta była jedynym powodem tej zbrodni? — zapytał sędzia.
— Tak mniemam — rzekł Ricoux.
— Ja zaś twierdzę przeciwnie... Pan Labroue był nieobecnym prze dwa dni, wszak prawda?
— Tak; mówił Jakóbowń Garaud i mnie, że na dwa dni wyjeżdża — odparł kasjer.
— O niespodziewanym zatem jego powrocie nie mógł nikt wiedzieć...
— Bezwątpienia, ponieważ i sam się tego nie spodziewał.
— Został ugodzonym śmiertelnie w chwili, gdy tylko wszedł... to jasne — ciągnął dalej sędzia — gdyż obok trupa znaleziono jego podróżną walizę. Osoba zatem, która wymierzyła śmiertelny cios skrytobójczy, była w tym czasie w pawilonie, gdzie znajdować się niepowinna, gdzie nie mogła na niego oczekiwać. Dla jakich więc powodów pan sądzisz, osoba ta znalazła się podówczas w pawilonie?
— Aby go podpalić — rzekł Ricoux.
Sędzia przecząco potrząsnął głową.
Strona:PL X de Montépin Podpalaczka.djvu/97
Ta strona została przepisana.