Strona:PL X de Montépin Podpalaczka.djvu/976

Ta strona została przepisana.

to prawda; lecz usiłowania morderstwa, spełnionego na Łucyi i Joannie podpadają, pod karę prawa!
— Myślmy jednakże teraz o mojej matce... — przerwał Jarzy: — co się z nią stało?
— Odnajdziemy ją... wszak powiedziałem. Możemy teraz wszyscy otworzyć jej nasze ramiona i serca... — czcić ją i kochać — rzekł artysta.
— A względem Pawła Harmant, jak postąpić zamierzasz, opiekunie?
— Zechcecież usłuchać rad moich?
— Tak... tak! — zawołali razem.
— I ty, panie Raulu, podzielasz ich zdanie?
— Nieodmienie! — odparł Duchemin.
— Jedzmy więc...
Tu wszyscy razem, wyszedłszy z mieszkania Jerzego, wsiedli w dwa powozy, oczekujące przed bramą. Jerzy wraz z Łucyą zajęli fiakr jeden, Edmund z Lucyanem i Baniem w drugim się umieścili.
— Na ulicę Murillo! — zawołał Castel na woźnicę, a zwracając się do towarzyszów, dodał:
— Zatrzymamy się w drodze przed dystrybucyą.
Powozy ruszyły z miejsca i w kilka minut zatrzymały się przed sklepem tabacznym, gdzie Edmund Castel kupił arkusz stemplowego papieru.


∗             ∗

W przeddzień, wieczorem, a raczej tegoż samego dnia, Harmant wrócił do domu o godzinie pierwszej po północy, zdziwiony mocno i zaniepokojony niestawieniem się Owidyusza na umówioną schadzkę.
Zasnął dopiero nad ranem, a najstraszniejsze marzenia sen mu przerywały, ukazując Owidyusza Soliveau aresztowanego, z kajdanami na rękach, prowadzonego przez żandarmów. Widział również sam siebie na ławie podsądnych, a widma je-