Strona:PL X de Montépin Podpalaczka.djvu/982

Ta strona została przepisana.

Joanna skinąwszy głową, iść wprost przed siebie zaczęła. Most Inwalidów znajdował się tuż przed nią. Minąwszy go weszła na pola Elizejskie, idąc takowemi aż do Łuku Tryumfalnego, poczem weszła w lasek Buloński.
Noc zapadała. Roznosicielka usiadłszy na trawniku pod drzewami, płakać zaczęła. Obecna ucieczka przypomniała jej takąż przed dwudziestu jeden laty, gdy prowadząc za rękę Jurasia uciekała z gorejącej fabryki w Alfortville. Przymniała sobie przyaresztowanie przez żandarmów na probostwie de Chèvry; widziała się, stojącą przed sądem... w szpitalu Salpertière... w centralnem więzieniu w Clermont, i ujrzała się uciekającą ztamtąd w nocy, wśród śniegu.
Zamęt ją ogarnął, zemdlała.
Gdy przyszła do przytomności, noc była głęboka. Podniosła się.
— W lesie chodzą strażnicy... — wyrzekła — mogą mnie zapytać kto jestem... gdzie idę... Oddalić się ztąd potrzeba.
I udała się ścieżynką, która poprowadziła ją do alei, wysadzonej wielkiemi drzewami. Nie wiedząc, dokąd wiedzie takowa, postępowała nią dalej przez noc całą, aż wreszcie o świtaniu przybyła na równinę Longchamps.
Przy moście Neuilly siły ją odstąpiły; głód uczuwać poczęła.
Prócz dwustu franków w złocie, doręczonych sobie przez właścicielkę Gospody piekarzów, Joanna miała w kieszeni dwanaście franków drobną monetą.
W pobliżu mostu de Neuilly, sklepy otwierano. Weszła do składu win, prosząc o jaką zimną mięsną przekąskę, a jedząc zwolna takową, spoglądała na fale rzeki, płynącej tuż pod oknami.
Pogrążona w myślach, nie dostrzegła Harmanta, jadącego do swej fabryki i wkrótce potem wracającego do Paryża.
Dziwną siłą przykuta w miejscu, wlepiła wzrok w przejrzystą wodę, jaka cichym i miękkim szeptem zdawała się ją