— Dlaczego on mi kogoś przysyła? — zapytywał z przestrachem sam siebie. — Miałżeby mieć wspólniczkę... on... który utrzymywał zawsze, że sam działa tylko? Co mu się stało?. Dlaczego nie przybył?
Kamerdyner czekał na rozkaz pana.
— Przyprowadź tę kobietę... — rzekł po chwili wahania. Służący wyszedł.
Milioner, zwróciwszy się do drzwi plecami, przekładał machinalnie na biurku papiery.
Kamerdyner wprowadziwszy przybyłą, wyszedł.
Harmant obrócił się nareszcie, aby zobaczyć kogo przysyła mu Owidyusz Soliveau. Nagle wydał krzyk głuchy i blady, przerażony, z obłąkanemi oczyma, cofnął się w kąt pokoju. Ujrzał przed sobą matkę Elizę, roznosicielkę chleba, którą. Owidyusz upewniał go, iż zabił, zrzuciwszy na nią rusztowanie przy ulicy Git-le-Coeur.
Joanna stanęła groźna, wzniósłszy rękę w górę.
— Ach! — zawołała — twój przestrach oskarża cię!.. Przekonywa mnie on, iż to za twoim rozkazem zabić mnie usiłowano!
Były nadzorca z Alfortville uczuł, jak gdyby go ogarniało obłąkanie; pojął jednakże zarazem, że jeśli nie stawi burzy czoła odważnie, będzie zgubionym.
Podszedłszy przeto ku Joannie, zawołał:
— Ty... u mnie... tu? nieszczęśliwa...
— Tak... niespodziewałeś się zobaczyć mnie przed sobą... wszak prawda?
— Przyznają... Nie sądziłem byś miała tyle odwagi... Po co tu przyszłaś?