Strona:PL X de Montépin Podpalaczka.djvu/992

Ta strona została przepisana.

— Po wyjściu z tej szkoły, dużo podróżowałeś...
— Bardzo wiele. Przebiegłem Niemcy, Holandyę, Belgię i Włochy.
— Nie byłeś pan również w Szwajcaryi?
— Owszem i tam byłem — odpowiedział Garaud, wpatrując się niespokojnie w oblicze mówiącego.
Twarz Edmunda Castel była spokojną, uśmiechniętą; przemysłowiec nie odkrył w jej wyrazie nic zagrażającego dla siebie, mimo to miał się na ostrożności.
— Jak długo pan przebywałeś w Szwajcaryi? — badał dalej artysta.
— Około szesnastu miesięcy... dokładnie nie pamiętam... było to już bowiem tak dawno!..
— Pojmuję, iż panu pamiętać tego nie podobna, lecz może mógłbyś mi udzielić parę szczegółów o pewnej osobistości, zmarłej oddawna...
— O kin takim?
— Nie spotkałeś pan wypadkowo w fabrykach szwajcarskich pewnego, nader zdolnego mechanika, nazwiskiem Jakóba Garaud?
Wymieniając powyższe słowa, Edmund Castel utwił wzrok w oczach milionera.
Jakób wytrzymał owo spojrzenie; nie drgnął ani na chwilę żaden muskuł w jego twarzy.
— Jakóba Garaud? — powtórzył najspokojniej — to nazwisko jest mi rzeczywiście zkądciś znanem...
— Tak?..
— Nie zdołałbym jednak pana objaśnić gdzie i w jakich je okolicznościach słyszałem.
— Sięgnij pan myślą w głąb wspomnień...
— Tak... w rzeczy samej.. przypominam sobie... Ów Jakób Garaud... nie byłże to on nadzorcą w fabryce Juliana Labroue w Alfortyille, który zginął w ofierze własnego poświęcenia, gdy zamordowano Juliana Labroue w czasie pożaru fabryki? Pan mi sam zdaje się opowiadałeś kiedyś tę całą historsę.