— Tak... Znałeś więc pan tego człowieka?
— Bynajmniej... nie znałem go wcale.
— Jesteś tego pewien?
— Ach! najzupełniej.
Harmant siedział jak na rozrzażonych węglach. Co znaczyło owo badanie? Dlaczego malarz tak go wypytywał o Jakóba Garaud?
— W New-Jorku, dokąd się pan z Francy! udałeś — mówił Castel dalej — i gdzie zdobyłeś tak wysokie przemysłowe stanowisko, dzięki zdolnościom swym i talentowi czy nie słyszałeś kiedy czego o tym człowieku? Nieufność i obawa Harmanta wzrastały.
— Zkąd mógłbym słyszeć co o nim, gdy umarł.
— A jednak wiele osób twierdzi, że on żyje... — rzekł Castel.
— Miałżebyś i pan podzielać to przekonanie?
— Być może... Osoby te utrzymują, jak o tem nadmieniłem panu, gdyś oglądał w mej pracowni ów obraz przedstawiający przyaresztowanie Joanny Portier za popełnione morderstwo na Julianie Labroue, osoby te twierdzą powtarzam, że Jakób Garaud ułożył tę całą komedyę umyślnie, aby sądzono, że zginął w płomieniach.
— Ależ to szaleństwo! — zawołał Harmant.
— Dlaczego?
— W jakim celu miałby to uczynić ów człowiek?
— W celu usunięcia od siebie wszelkich podejrzeń, w celu używania w spokoju ośmiuset tysięcy franków i wynalazku, skradzionego zamordowanemu przez siebie Julianowi Labroue.
Garaud uśmiechnął się.
— Podobna legenda — odrzekł — niezgadza się z logiką. Wszak nie on to zabił Juliana Labroue. Joanna Fortier została skazaną za tę zbrodnię, na dożywotnie więzienie.
Strona:PL X de Montépin Podpalaczka.djvu/993
Ta strona została przepisana.