Strona:PL X de Montépin Podpalaczka.djvu/995

Ta strona została przepisana.

— Wkrótce dowiesz się pan o tem... — odparł artysta, kładąc na biurku arkusz stemplowego papieru.
Przemysłowiec patrzył ze zdumieniem.
— Co to ma znaczyć? — zapytał.
— Natychmiast panu wyjaśnię. Oto arkusz stemplowego papieru.
— Widzę go... lecz nie rozumiem...
— Zrozumiesz pan w oka mgnieniu. Przedewszystkiem potrzeba nam będzie rozwiązać kwestyę pieniężną.
— Kwestyę pieniężną? — powtórzył Garaud.
— Tak. Osiemset tysięcy franków, w banku ulokowanych przez lat dwadzieścia jeden bez naruszenia kapitału i odbierania procentu, ile przynieśćby mogły?
Harmant nic nie odpowiedział.
— Przez taki przeciąg czasu, więcej niż potroiłby się kapitał — rzekł Raul Duchemin.
— Zróbmy panie okrągły rachunek — rzekł Castel, zwracając się do milionera. — Proszę o wypłacenie mi dla pana Lucyana Labroue, sumy pięciuset tysięcy franków, przedstawiającej kapitał oraz procenta, od ukradzionych przez pana jego ojcu pieniędzy w 1861 roku.
— Ja się nazywam panie, Paweł Harmant... — zawołał nędznik, pół obłąkany z przestrachu. — Pan mnie lżyć się ośmielasz?
— Nie! ty się nazywasz Jakóbem Garaud... jesteś wykwalifikowanym zbrodniarzem! — zawołał artysta.
— To kłamstwo... potwarz... oszczerstwo!
— Oto akt śmierci Pawła Harmant, wychowańca szkoły sztuk i rzemiosł, zmarłego w Genewie... — mówił Edmund Castel powściągając wzburzenie. Nadeszła chwila Jakóbie Garaud, gdzie masz złożyć rachunek tym, których obdarłeś... Później złożysz drugi, przed sądem... Zapłać pięćset tysięcy franków natychmiast!