Strona:PL X de Montépin Tajemnica Tytana.djvu/110

Ta strona została skorygowana.

— Tak — mówił sobie w duchu, słysząc to Piotr Landry, z rodzajem bolesnej radości — tak, niech będą Bogu dzięki! Przynajmniej będzie kochał Dyonizę...
Achiles Verdier kończył:
— Samotności nie znoszę, a ponieważ dałem słowo świętej pamięci mej żonie ukochanej, że się nigdy powtórnie nie ożenię, powziąłem projekt adoptowania małej dziewczynki, któraby mnie przywiązała do życia, i zastąpiła moje dziecię stracone...


XII.
Spełniona ofiara.

— Widzisz pan — szeptał Piotr Landry — że w myśli pańskiej nie było nic innego, jak tylko adoptowanie...
— Tak, zapewne — odpowiedział Achiles Verdier — ale żeby ta adoptacya była możliwą i zgadzała się z moim punktem widzenia, trzeba mi było poznać sierotę, dziecko opuszczone, nie tylko nie mające ojca i matki, ale nawet żadnych blizkich ani dalekich związków familijnych. Tym sposobem miałbym możność zachowania wyłącznie dla siebie jego przywiązania...
Wypadek, jak to już powiedziałem, wskazał mi twoje położenie, i moje projekty uległy zaraz zmianie... Oddalony z Paryża więcej niż dwadzieścia lat, nie znam nikogo więcej... Ludzie z któremi będę miał interesa co do mo-