Strona:PL X de Montépin Tajemnica Tytana.djvu/120

Ta strona została skorygowana.

się do kół żelaznych, wmurowanych w kamienny bulwar wybrzeża, a liczne brygady robotników, z pomocą kolosalnych machin, zajmowały się ich wyładowaniem.
Składy zajmowały więcej jak dziesięć tysięcy metrów obszaru; belki i kloce drzewa sztucznie ułożone, tworzyły wszędzie sklepienia, galerye łukowate bez końca i kolumnady o ciężkich flarach, w stylu romańskim rozciągały się jak oko dosięgnie. Te dziwne niby konstrukcye nadawały zakładowi pozór wielce oryginalny a nawet fantastyczny.
Mieszkanie właściciela łączyło się z zakładem.
Front domu jego z ciosanego kamienia, eleganckiej prostoty, wystawał nad brzeg portu, od którego był oddzielony piasczystem podwórzem, wysadzonem drzewami formującemi ogród.
Dom ten, wybudowany przez Filipa Verdier w epoce, w której majątek jego zaczął dopiero powstawać, nie uległ do tej pory żadnej przemianie ani wewnątrz ani na zewnątrz. Duże pokoje, dobrze oświetlone, dobrze wentylowane, poprzedzielane wygodnie, były tak skromnie umeblowane, że nie jeden komisant, mający pensyi dwa tysiące czterysta franków rocznie, pogardziłby temi meblami miljonera.
Kraty oplecione drutem żelaznym, podtrzymywane przez cztery grube słupy, pokryte pnącemi się roślinami o szerokich liściach i gęsto zarosłe, formowały zieloną markizę nad trzema dolnemi oknami... Słupy ginęły w otaczającej je zieloności.
Z drugiej strony podwórza, naprzeciw domu właściciela, dotykającego do zakładu; wznosił się pawilon w for-