Strona:PL X de Montépin Tajemnica Tytana.djvu/136

Ta strona została skorygowana.

— To przysmaczek, Pluton!... łapaj!.. — rzekł Gobert. — Łapaj mój klejnocie... mój najdroższy przyjacielu!... mój skarbie jedyny!...
Mięso zakreśliwszy w powietrzu krzywiznę paraboli wpadło w paszczę doga, który je połknął bez przegryzienia nawet, i zaczął potem zaraz szczekać na nowo w najlepsze.
Gobert zatarł ręce.
— Już jest w brzuszku! — zawołał uradowany. — Dobranoc, panie Pluton... Przed chwilą byłeś młodym psem... i oto przyszedłeś obecnie do późnej starości... Nie ma potrzeby przysyłać mi listu z zaproszeniem na pogrzeb i stypę... jestem uprzedzony... przyjdę...
Włóczęga wziął swoję bluzę; poszedł do kassy odebrać pieniądze, które tak źle zarobił, i nakoniec opuścił zakład odpowiadając kpinkami na ironiczne pożegnania robotników.


III.
Portrety piórem.

Wieczorem tego samego dnia, około dziesiątej, Andrzej de Villers, (którego imię słyszeliśmy wymówione przez podmajstrzego, a który pełnił, u pana Achilesa Verdier czynność kassyera i buchaltera), położył do jednej z kas biura regestra, które przeglądał i do porządku doprowadzał, przekonał się że drzwi pawilonu były na podwójny zamek