Strona:PL X de Montépin Tajemnica Tytana.djvu/156

Ta strona została skorygowana.

Pytał się o moje nauki — o uzdolnienie w szczególności — o mojej teraźniejszej pozycyi, o moje zajęcie i wynagrodzenie.
Wszystkie te pytania były mi dane tak prosto i tak dobrodusznie, że nie wahałem się odpowiadać.
— Wiesz pan, kochany panie — powiedział mi wtedy pan Albert Maugiron — że mi się wydajesz człowiekiem wiele obiecującym, bardzo rozumnym, bardzo inteligentnym i zdolnym do oddania wielkich usług temu ktoby pana zrozumiał, i postawił rzeczywiście na właściwem stanowisku!
Dla przyzwoitości zacząłem się bronić przeciw tym przesadzonym pochwałom.
Pan Mougiron przerwał mi:
— Tylko — wykrzyknął — bez wygórowanej skromności! Pan sam wiesz dobrze co wart jesteś! Jest to niezrozumiałe dla mnie, dla czego pan tu się zagrzebałeś, przy tak śmiesznem wynagrodzeniu, obarczony czynnościami, które pierwszy lepszy mógłby pełnić tak dobrze jak pan, aby był tylko uczciwy i miał machinalne wiadomości o rachunkach i buchalteryi... Jest to jasne jak dzień, że pan Verdier wyzyskuje pana ohydnie.
— Ależ... jąkałem.
— Niema żadnych ależ... On pana wyzyskuje! Wreszcie jest w swojem prawie, i dobrze robi korzystając z pańskiej własnej niezaradności... Każdy dla siebie w tej walce życia. Jest to dewiza, której dokładność zdaje mi się jest niezaprzeczoną. Osobiste interesa przedewszystkiem. Ja też w myśl tej zasady widzę zysk własny w tem, jeśli zdolności innych na korzyść moich interesów obracam,