Strona:PL X de Montépin Tajemnica Tytana.djvu/181

Ta strona została skorygowana.

włoki cierpi, odczuwają to zaraz wszystkie inne... W tej chwili, nieprzyjazne te siły oddziaływają mocno na mój żołądek... który doznaje ścieśnień i wzruszeń bardzo bolesnych!... Zdaje się, iż staje on do walki zaciętej przeciw ideałowi duchowemu, który jest mi tak drogi!... jednem słowem żołądek mój wzdycha do pełności... i objawia wstręt do próżni!...
Tym razem, Lucyna nie mogła wstrzymać głośnego wybuchu śmiechu, czystego i dźwięcznego.
— Mówiąc poprostu, umierasz pani z głodu!... — wykrzyknęła. — Czemuż nie było przyznać się do tego odrazu!?...
Pani Blanchet przyjęła postawę obrażonej królowej.
— Jakto bolesnem jest być u obcych — mruczała, podnosząc w niebo swoje duże oczy. — Człowiek nieszczęśliwy, którego los na cudzą rzuci nawę, znosić musi, w cichości serca, rzeczy najbardziej upokarzające... Ah! nie na toś mnie matko!... na świat wydała!...
Lucyna miała serce tak dobro i czułe, że cierpienie jakiekolwiek, nie wydawało jej się nigdy śmiesznem.
— O! mój Boże!... — zawołała — czyżbym panią zraniła bezwiednie?... Ah! jakżeby mi to przykro było.
— Kto cudzy chleb jeść musi, ten niema prawa żalić się na rany językiem chlebodawcy zadawane!... — odpowiedziała pani Blanchet stoicznie, — Poddaję się i schylam głowę...
Lucyna próbowała zmienić rozmowę...
— Miałam się pani spytać — odpowiedziała — czyby to nie było ci wszystko jedno opóźnić nieco śniadnnie?...
Pani Blanchet skrzywiła się znacząco.