Maugiron spojrzał, nie bez pewnego zdziwienia na mówiącego doń w ten sposób człowieka.
— Cóż to!... mój przyjacielu — zawołał — nie poznajecie mnie?...
— Żeby kogo poznać trzeba go najprzód znać!... — odparł Piotr z coraz większą opryskliwością.
— Czy nie wiesz, że ja tu prawie codzień przyjeżdżam?...
— To być może... ale to nie moja rzecz!... Jeszcze raz się pytam, kogo pan potrzebuje?...
Maugiron zaczął się śmiać.
— Mógłbym się gniewać... — powiedział — wolę jednak powiedzieć ci, że jesteś bardzo oryginalnie śmieszny... Ja pytam się o pana Andrzeja de Villers, kasyera tego domu.. jeśli go znasz?...
— Pan Andrzej wyszedł...
— Kiedy powróci?...
— Nie wiem tego... nie zdaje mi rachunków...
— Jeżeli tak to życzę sobie mówić z panną Lucyną Verdier...
— Panna jest zajęta,.
— Zawiadom ją, żo pan Albert Maugiron chce mieć honor widzenia się jej...
— Nie jestem służącym abym, spełniał pańskie zlecenia...
Maugiron miał na ustach drugi wybuch śmiechu.
— W każdym razie — rzekł służący czy nie służący, ale jesteś wielki bałwan, mój przyjacielu...
— Niech sobie będzie bałwan... ale przyjaciel pań-
Strona:PL X de Montépin Tajemnica Tytana.djvu/191
Ta strona została skorygowana.