Strona:PL X de Montépin Tajemnica Tytana.djvu/206

Ta strona została skorygowana.

Podrobiony klucz zniknął w głębi kieszeni Mougirona, gdy pani Blanchet, trzymając w lewej ręce flakon, a w prawej karafkę wody, przestąpiła próg pawilonu. Padła na krzesło. Nie mogąc wymówić ani słowa, dusiła się w swoim ciasnym gorsecie a jej pierś olbrzymia podnosiła się przyszpieczonem tętnem.
Maugiron wziął jej z ręki flakon z eterem, odkorkował go i przyłożył do nosa Lucyny, młoda dziewczyna wstrząsnęła się zaraz lekko i poruszyła jak ktoś co się budzi ze snu, podniosła głowę, otworzyła oczy i powiodła błędnym wzrokiem w około siebie, lecz niepewność ta nie trwała dłużej jak jedno mgnienie oka.
— Czy się pani lepiej czuje?... — spytał Maugiron.
Znakiem odpowiedziała twierdząco.
— Pani Blanchet, której duszenie minęło, przybliżyła się do Lucyny z kolei, wykrzykując z przerażenia, wzdychając z rozczulenia naprzemiany.
— Szklankę wody!... prędko! — zawołał Maugiron — napełnij pani szklankę wodą...
Była mu posłuszną.
— Napij się pani, błagani panią — wyrzekł młody człowiek, to panią zupełnie oprzytomni...
Lucyna wzięła szklankę i wypróżniła ją od razu.
— Miał pan racyę — wyrzekła uśmiechając się — to mi tak zupełnie pomogło, że zaledwie pamiętam, iż cierpiałam przez chwilę... okazałam się bardzo słabą i zapewne śmieszną w oczach pana, jestem więcej zawstydzoną niżbym tu wyrazić mogła!
Maugiron chciał przeczyć, kiedy w tem Andrzej de Villers, powracający ze swej wyprawy po pieniądze,